niedziela, 4 maja 2014

Nie chciałam... ale muszę :c

Siemka kochane!
Ostatni rozdział dodawany był 8 kwietnia...
To prawie miesiąc. Długo co?
Nie chciałam tego pisać ale... jestem zmuszona zawiesić bloga :(
Nie umiem nic napisać, w głowie pełno pomysłów a na kartce nic!
Nie umiem pożądnie napisać zdania. Naprawdę nie zrozumcie mnie źle. Tak oczywiście wrócę, wrócę wraz z rozdziałami.
A kiedy już będę to także spróbuję dodawać posty co tydzięń. Nie wiem czy się to uda, ale podejmę się tego ryzyka :D
Dobra wiadomość jest taka, że drugi blog będzie czynny, a posty pojawiać się będą regularnie :). Zdradzę wam jedno... powrócę na samym początku czerwca, wraz z rozdziałami i nową weną twórczą xD
To tyle misiaki! Trzymajcie się ciepło! Do czerwca ♥

wtorek, 8 kwietnia 2014

02. Przepraszam...



Wspomnienia wracają, wszystko w jednej chwili się wali. Chłopak nie daje rady. Zrywa się z krzesła i wychodzi.

Jednak drogę zawadza mu nieproszony gość…      



- Co ty tu robisz? - warczy niezadowolony obecnością dziewczyny.

- Przyszłam na imprezę, nie widać? - odgryza się.

- Nie - mówi obojętnie.

- Coś nie masz dzisiaj humoru - zauważa. Lekko się do niego zbliżyła, spojrzała mu w oczy i stwierdziła - Zmieniłeś się Jack.

Chłopak nic nie odpowiedział. Ominą dziewczynę i wyszedł.

Brawer usiadł na schodach. Jego ręka wsunęła się do kieszeni spodni. Wyciągną z niej paczkę papierosów. Wziął jednego i zapalił. Fakt, zdarzało mu się zapalić, ale było to rzadkością. Zazwyczaj sięgał po papierosa kiedy było mu ciężko, źle. To samo miejsce, ten sam zapach i ten sam człowiek, inny Jack.

On tego nie znosi. Wyciąga papierosa z ust i z nienawiścią rzuca nim o stary i zepsuty beton. Lekka przygniata go butem i odchodzi. Jednak nie kieruje się do klubu, idzie w stronę przeciwną. Wkłada ręce do kieszeni i powoli znika z pola widzenia. Idzie na ślepo. Żeby tylko zapomnieć…

***

Dziewczyna o blond włosach ubrana w beżową bluzkę zmałymi kropkami i koronkowym dekoltem, w czarnych spodniach i wysokichbrązowych szpilkach, przemierzała alejki parku nerwowo spoglądając na zegarek, znajdujący się na jej prawym nadgarstku. W ogóle nie zwracając uwagi gdzie idzie. W końcu upada. Czuje pod sobą zimny chodnik. Powoli podnosi wzrok do góry. Ujrzała wysokiego bruneta, umięśnionego i przystojnego. Wyciąga rękę do dziewczyny, w geście pomocy. Ona jednak odrzuca i wstaje sama. Chłopak pomaga pozbierać jej papiery, które wyleciały w skutek upadku.

Blondynka wyrywa mu jej własność. Wymija bruneta i znika we mgle. On odwraca się, ale nie widzi dziewczyny. Mruży oczy, lecz na marne. Nic nie zauważył. Ponownie wkłada ręce do kieszeni i odchodzi z miejsca zdarzenia.

***

(Następny dzień)

Kimberly powoli otwiera zaspane oczy. Spoglądając na sufit uśmiecha się. Chyba pierwszy raz od trzech lat. Jest szczęśliwa ze wczorajszego dnia. Jednak uśmiech mija kiedy zaczyna rozglądać się po pokoju. Z grymasem na ustach zwlekła się z łóżka i podeszła do szafy. Wybrała odpowiedni strój na dzisiejszą pogodę. A ponieważ dzisiaj było pochmurnie i zbierało się na deszcz dziewczyna założyła

beżową sukienkę w czerwone serduszka, długie czarneskarpetki i kapelusz. Włosy wyprostowała i rozpuściła. Jako dodatki wzięłakolczyki w kształcie kokardek, zwykłą bransoletkę i naszyjnik z różyczką. Gotowa wyszła z łazienki i poszła do kuchni. Jak zwykle, zastała tam straszny bałagan. Roztrzaskane butelki po piwie, winie lub wódce były porozwalane po całym pomieszczeniu. Papierosy i inne używki  leżały porozsypywane  na blacie. Ehh… bywało jeszcze gorzej. - pomyślała

Podeszła do szafki i wyciągnęła z niej jedno jabłko. Założyła buty i chwyciła kurtkę. Dyskretnie zamknęła drzwi, tak aby nikt się nie zbudził. Ostrożnie przekręciła kluczyk i odeszła.

***

Stała przed murami szkoły. Znowu przeszedł ją dreszcz. Co jeśli ktoś się dowie? Jak zareaguje? - Te myśli droczyły ją zawsze gdy stała przed tym budynkiem. Przełamała się. Weszła spuszczając wzrok.

Przesmykła się przez korytarz niezauważalnie. Podeszła do szafki i wyciągnęła niepotrzebne książki z torby, zostawiając tylko te na pierwszą lekcję. Kiedy zamykała szafkę zadzwonił dzwonek. Na sam dźwięk wzdrygnęła. Włożyła torbę na lewe ramię i popędziła do klasy. Gdyby się spóźniła lub przyszła równo z nauczycielem, musiała by tłumaczyć się przed klasą. Biegła jak najszybciej, bo klasa znajdowała  się na samym końcu szkoły. Nie zauważyła grupki ludzi idących naprzeciwko. Wpadła na pewnego chłopaka. Ten pomógł jej wstać. Pozbierał moje rzeczy i podał mi je. Spojrzałam na niego.

Chwila, chwila… To ten sam chłopak co wczoraj! On na mnie wpadł! Albo ja na niego… nie ważne

Gubiła się w myślach. Po chwili zorientowała się co robi. Zamknęła oczy i ominęła jego oraz resztę grupki. Jedyne co usłyszałam to zdziwienie chłopaka

- To ona! Tamta dziewczyna….
♥♥
Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam!

Za co?

1: Że dodaję tak późno

2: Że jest tak krótki

3: Że jest tak beznadziejny

Tak jestem okropna, ale mam nadzieję, że nie jesteście złe :D

Okey następny spróbuję (ale nic nie obiecuję) dodać we wtorek.

Tylko wiecie zbliżają się święta i to różnie wypada.

Ale się postaram 
A! Dodałam zakładke z bohaterami! Wpadajcie :)

Dziękuję wszystkim czytającym!

Do następnego

Kocham ♥

środa, 19 marca 2014

01. Nieproszony gość...



 Ta historia toczy się w małym miasteczku o nazwie Seaford.

Tymczasowo ulice i uliczki były puste. Zazwyczaj ludzie przepychali się na chodnikach, aby dojść do swojego celu. Jednak dzisiejszy poranek był inny, całkiem inny. 

Na ulicach nie było żadnej żywej istoty ludzkiej. Jedynie co jakiś czas przefruwa jakiś ptaszek lub słychać szmery owego kota sąsiadki. Niekiedy można dostrzec wiewiórkę, która skubała orzeszka. Dlaczego tak pusto? Jakieś wstrząsające wydarzenie? Powódź, huragan, tsunami, trąba powietrzna, choroba, wybuch elektrowni jądrowej?

Otóż nie. Wszyscy, młodzież, dorośli i seniorzy bawili się w najlepsze. Licealiści byli na balu charytatywnym. Ich rodzice zaś na zebraniu miasta, a najstarsi świętowali otwarcie nowego klubu bingo.

Teraz każdy dom wydawał się obumarły. Jednak  w jednym mieszkaniu nadal paliło się światło. Był to pokój 17- letniej dziewczyny o imieniu Kimberly. Była ona szczupłą blondynkom, o nieśmiałym charakterze. W szkole nikt jej nie znał, była kolejną Kim w dzienniku, szarą myszką. Ludzie nawet nie wiedzieli, że ona istnieje. Rzadko można było ją spotkać w domu. Najczęściej przebywała w parku oddalonym zaledwie o 300 metrów od jej miejsca zamieszkania. Dlaczego? Dlatego że nienawidziła tego swędu po alkoholu, papierosach i różnych używkach. A czemuż to on tam powstał? Może powodem była matka dziewczyny? Tak to jest dobra odpowiedź. Zatem rodzicielka owej nastolatki

była młodą i piękną kobietą o długich blond włosach i ciemnych oczach. 35 - latka uwielbiała zabawy. Zawsze na nich poznawała nowe znajomości. Zazwyczaj te znajomości były płci przeciwnej.

Po skończonych imprezach zapraszała swojego ''kolegę'' do siebie. Następnie spała z nim i rzucała.

Jej córka tylko przeszkadzała. Nie wykonywała jej poleceń. Ubierała się jak wieśniaczka i co najważniejsze zawadzała. Właśnie przez nią nastolatka była szarą myszką i rzadko bywała w domu.

Dziewczyna wstydziła się swojej matki. Ciągle piła, ćpała i paliła papierosy. Często bywała na haju.

Kimberly obawiała się że jeżeli ktokolwiek dowie się jaka jest Kristen (Matka) opowie to wszystkim i będą się z niej wyśmiewać. Dlatego też była samotna i nie miała przyjaciół. Z tego powodu tylko niekiedy bywała w domu. w mieszkaniu cały czas śmierdziało. Niekiedy przez papierosy, a niekiedy przez wódkę. Były także inne powody, ale nie dała bym rady ich wszystkich wypisać.

        Teraz o dziwo przebywała w domu. Leżąc na łóżku i wpatrując się w sufit, wyczekiwała godziny 19. O tej porze miała ważne spotkanie.

***

Tymczasem na balu panował kompletny chaos. Ponownie honorowym gościem był alkohol. Niektórzy byli po dwóch- trzech kieliszkach. Inni trochę podpici, kolejni nie kontaktowali ze światem. Takim przykładem był Jerry Martinez, który leżał pod stołem. Następnym typem był Brody Carlson. Chłopak obleciał już ze 100 dziewczyn, a na tej imprezie już pięć. Jest największym wrogiem Jacka Brawera. Obydwoje rywalizują od  dobrych 7 lat. Kiedyś się przyjaźnili, teraz skaczą sobie do gardeł. Nikt nie wie dlaczego tak się nienawidzą. W wieku 10 lat byli najlepszymi przyjaciółmi. Jednak stało się coś, czego nie mogli sobie wybaczyć. Brody został największym podrywaczem w szkole, a Jack casanovą. Wszystkie laski ubiegały się o Brewera. Ten jednak je odrzucał lub pochodził tydzień - dwa i zostawiał same. Teraz jako jedyny na imprezie nie jest upity. Może i jest najpopularniejszy, ale zawsze zachowuje trzeźwość umysłu. Nie próbuje się popisać jak inni. Wystarcza mu to co ma, czyli bogaci rodzice i sława. Właśnie siedzi przy stole wpatrując się w parkiet. Nad uchem zrzędzi mu dziewczyna - Linsday Calvano. Największy plastik w szkole. Jack chodzi z nią od dobrego miesiąca. Dlaczego? Dlaczego nie zerwał z nią 3 tygodnie temu? Powodów jest wiele, ale najważniejszym jest jedno słowo - rewanż. Nie liczy się nic, tylko wygrana. Nie obchodzi go, że nie jest szczęśliwy. On nie ma uczuć. Stracił je.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                              Próbuje próbuje nie zważać na paplanie Lins. Już nie wytrzymuje . Nie świeże powietrze, głośna muzyka i gadka Calvano to za dużo. Wspomnienia wracają, wszystko w jednej chwili się wali. Chłopak nie daje rady. Zrywa się z krzesła i wychodzi.

Jednak drogę zawadza mu nieproszony gość…      

 ♥♥♥
Hejo!
Wiem trochę nudny i o niczym, ale takie są początki :)
Rozdział poświęcony jes głównym bohaterom..
Miał on was wprowadzić troszkę w opowiadanie, ale wyszło na odwrót :'(
Obiecałam że dodam w sobote.
No niestety macie w środe...
Mielibyście jeszcze później gdyby nie moja ''kontuzja''
Mam nadzieje że sie podoba!
Kocham!
Ni Ka

czwartek, 13 marca 2014

00. Prolog


On - Znany, popularny i lubiany

Ona - Szara myszka, której nikt nie zna
Czy to możliwe że tak odmienne osoby mogą się dopełniać? Jak mówi stare przysłowie '' Przeciwieństwa się przeciągają'' , ale czy to prawda? Z tą dwójką bywa różnie, raz są najlepszymi przyjaciółmi, raz swoimi wrogami.
Niekiedy skaczą sobie do gardeł, niekiedy nie mogą się rozstać.
Teraz kiedy wszystko się ustatkowało, znowu los chce ich rozłączyć…
Czy dadzą rade? Czy będą do końca nieszczęśliwi?
Zostało się tylko czekanie… Kolejne nie przespane noce, kolejne wylane łzy… ale to i tak nic nie daje
Jego motto brzmi - Nigdy się nie poddawaj!
A jej - Po każdej przegranej, kiedyś nadejdzie wygrana.
Może dla niektórych te słowa są śmieszne, puste i nic nie znaczące
Jednak dla nich to wsparcie, siła dzięki której budzą się co rano, energia do życia.
Co się stanie jak odpuszczą? Co wygra? Serce czy rozum?
Tego wszystkiego dowiesz się czytając tego bloga :D 
♥♥♥ 



Hejki :** !
I jak wrażenia? Podoba wam się prolog?
Myślałam że wyjdzie trochę inny, ale jest jaki jest
nie będę narzekać…
Mam nadzieje że historia przypadnie wam do gustu
Co myślicie o wyglądzie? ładny?
Piszcie w komach!!
PS. niedługo powinna pojawić się zakładka z bohaterami :)

Ni Ka